Geoblog.pl    maugosiam    Podróże    American dream    Back to NYC
Zwiń mapę
2013
14
cze

Back to NYC

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, New York City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16674 km
 
Dzień zapowiada się ekstremalnie nuuuudno. Tyle godzin w samolocie powrotnym do Nowego Jorku…

Docieramy na lotnisko przed czasem. Krupuś spokojnie idzie nadać nasz duży bagaż, a ja czekam z małymi tobołkami poza kolejką. Już z daleka widzę jakąś szarpankę. Krupuś wraca z walizką. Co jest? O 7 kg za ciężki! Łooo matko. Otwieramy torbę i dostaję od Krupusia zjebkę za próbę przemytu kilku puszeczek koksiku. No dooobra – grzecznie wywalam do kosza, ale to i tak nie ratuje sytuacji. Wypadło może z 1,5kg. Co z resztą? Mamy sporo nowych kosmetyków, słodyczy i zamówień od znajomych. No dobra – na chybił trafił przerzucamy cześć nielegalnych rzeczy do toreb podręcznych. Nie ma się co łudzić – wszystko nam wyrzucą na security gate’ie. Jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy. Część ubrań wciągamy na siebie i Krupuś idzie znów do kontroli. Mieści się dosłownie o parę gramów. No dobra – dopiero teraz zaczyna się prawdziwa zabawa. Ja mam w bagażu batoniki, Krupuś -syrop czekoladowy i wielki słoik masła orzechowego. Idziemy do innych bramek. Pani od razu mnie woła do moich rzeczy i pokazuje na prześwietleniu batoniki. Pyta co to. Ja się miło uśmiecham i przyznaję do przestępstwa. Pani się odśmiecha i… puszcza dalej. Hurra. Lecę. Gdzie podział się Krupuś? Jasna cholera! Tak samo utknął na bramce. Pan idzie z jego torbą do wybebeszenia. Krupuś się przyznaje do czekoladowego Hershley’a. Pan komisyjnie wywala go do kosza (buuuu huuuu huuu) i torba idzie na ponowne prześwietlenie. Nie wiem jak to się dzieje, ale puszczają go! Przechodzi! Masło orzechowe uratowane! Strata w sumie: 2$ (Hershley był na dzikiej promocji) - interes życia hahahahaha.

W ostatniej chwili wpadamy do samolotu. Przez tę całą akcję nic nie jedliśmy, a na pokładzie „tanich” linii trzymają o wodzie. W trakcie lotu jesteśmy już nieźle wymęczeni i przegłodzeni. Obok Krupusia siedzi mocno korpulentna amerykańska przedstawicielka rasy bardzo białej. Nie mam nic do korpulentnych – to zwykle one mnie nie trawią, ale tym razem chodzi o coś innego. Gruba jest bardzo przeziębiona. Kaszle jak gruźliczka, smarka jak smok, a chusteczki rozrzuca wokół siebie. Nieeee – no jak na nowo załatwi mi Krupusia, to skopię jej tłusty tyłek!

5,5h podróży + 3h zmiany czasu jakoś w końcu mijają. Oglądamy filmy, słuchamy muzyki, gruba często wychodzi. Samolot jest trochę spóźniony. Zamiast o 23:00, jesteśmy wolni o 24:00. Przez jakieś remonty nie możemy pojechać AirTrainem i szukamy autobusu. Umieram z głodu, a wszystko dookoła jest pozamykane. W końcu jest autobus, a w nim sami czarni pracownicy lotniska. Jadą na Bronx. Podróż wlecze się 40min. Potem metro. Kolejne 30 minut. Kręci mi się w głowie. W końcu docieramy do hotelu. Hmmm – hotelu? Można to w ogóle nazwać hotelem? Zdecydowanie nie. Pokój ma może 6 metrów kwadratowych i zajmuje go w 80% łóżko. Jest hałas od ulicy i mikroskopijna umywalka. Półki w szafie są tak brudne, że nawet nie można rozpakować walizki. Nie możemy powiedzieć, że spodziewaliśmy się czegoś lepszego. Za 500zł za noc dostaje się niestety tylko taki standard. Żeby było czysto, z łazienką, z niepodartymi ręcznikami i kocem w jednym kawałku (czyli jak w domu) –trzeba zapłacić 2000zł za dobę (i to niecałą). Przeeeee-saaaa-daaaaa.

Nie mamy czasu się wkurzać. Trzeba znów iść na dół żeby coś zjeść. Wszystko pozamykane. Jakiś całodobowy DELI serwuje kranówę za 20zł za malutką buteleczkę. Chyba przywieźli ją z Lichenia! Wreszcie na horyzoncie pojawia się McDonald. Pod drzwiami śpi bezdomny. Wchodzimy. Zamawiamy. Moja kanapka jest lodowata i śmierdzi zepsutą rybą na kilometr. Nie mam siły się kłócić. Postanawiam iść spać głodna. Krupuś z pełną buzią mnie podburza do awantury. Doooobra. Idę. Prawie rzucam żarciem w typa z obsługi. Typ zbiera z lady rozwaloną kanapkę i coś krzyczy do czarnucha na kuchni. Padam na mordę i jest mi wszystko jedno co się teraz wydarzy. Po chwili dostaję gorące jedzenie. Jest OK. Nawet nie chce mi się już tam siedzieć. Idziemy. Będę jeść w drodze do hotelu.

rzeba się wymyć. Nie mam pojęcia jak zrobić to w koedukacyjnej łazience. Brzydzi mnie dosłownie wszystko. Najgorsze, że boję się tam iść sama. Namawiam Krupusia, żebyśmy poszli razem i jedno na drugie poczekało. Nooo. Jakoś dało radę!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
maugosiam
malgorzata majchrowicz
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 45 wpisów45 16 komentarzy16 275 zdjęć275 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
23.05.2013 - 15.06.2013
 
 
02.05.2010 - 17.05.2010