Geoblog.pl    maugosiam    Podróże    American dream    Washington DC - day2
Zwiń mapę
2013
30
maj

Washington DC - day2

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Washington DC
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7239 km
 
Znów rano nie kontaktuję. Krupuś już od dłuższej chwili zakłóca mi spokój. Tak dobrze mi się śpi! Ani myślę się ruszyć z bialutkiej czeluści mięciutkich poduszek.

Po śniadaniu ruszamy w miasto. Jest straszny upał – ponad 30 stopni. Punkt pierwszy: Biblioteka Kongresu (Library of Congress). Pięknie to zorganizowane! Ekspozycje są zwięźle i ciekawie poopisywane.

Dalej: Kapitol (U.S. Capitol). Wczoraj widzieliśmy go z zewnątrz – dzieło sztuki. Dziś wchodzimy do środka. Cały czas szukam tego miejsca, z którego Marcin Firlej, jako korespondent z USA nadaje do Wiadomości, mając w tle właśnie to, co ja właśnie widzę z kilku centymetrów. Każde z odwiedzonych miejsc poprzedzone jest przejściem przez bramkę wykrywającą metal i kontrolą zawartości torebki w X-Ray’u. Dodatkowo w siedzibie parlamentu nie możemy samodzielnie się poruszać . Każdej grupie przyporządkowany jest przewodnik. Nasza pani jest od samego początku jakaś dziwna. Cały czas podejrzanie się cieszy i jest nadmiernie (nawet jak na Amerykankę) naspidowna. Zakładamy słuchawki i w drogę. O większości postumentów i postaciach na obrazach słyszmy jakby byli jej dobrymi znajomymi. Co chwila wykrzykuje, że genialna z nas grupa i nagradza „good job’ami” nawet przejechanie odcinka muzeum ruchomymi schodami. No rzeczywiście – to jest wyzwanie! Hahahahha. Komedia. W programie jest też oglądanie filmu o historii rządów w USA – propaganda jak nic, ale jak genialnie zrobiona…

Potem idziemy do ogrodu botanicznego. W kilku olbrzymich szklarniach mają wszystkie klimaty świata. W niektórych pomieszczeniach jest tak wysoka wilgotność, że w 3 minuty jesteśmy cali mokrzy. Wszystko jest takie nowoczesne! Niektóre rośliny mają skierowane na siebie kamery i na dużym monitorze możemy dojrzeć malutkie szczególiki, np. jak rosiczka pożera owady.

Hmmm, co teraz? Jeeeestem głooodnaaa! Zmierzamy w kierunku jakiegoś jedzenia ale po drodze mamy Muzeum Amerykańskich Indian (National Museum of American Indian). Też na początku zapodają film, a potem 4 piętra pióropuszy i indiańskich wynalazków – sceneria jak z Dr Queen. Kolejny raz najwyższa nota za organizację obiektu! Nie ma się co oszukiwać. W dużej mierze targetem tych muzeów jest szkolna młodzież, która nie przyswoi propagandy jeśli będzie to nudny bełkot. A takiej młodzieży widzimy tam całe autokary. Są i klasy 13-latków z kolorowymi włosami i zakazanych mord Bronxu i ortodoksyjnych żydowskich chłopców. Wszyscy mijają się pokojowo i rzeczywiście większość jest zainteresowana zadanym tematem.

No, jeszcze z 3km i będziemy jeść! Mijamy Obelisk Washingtna (Washington Monument) i Biały Dom, ale nie udaje się nam dojrzeć Pani Obamowej opalającej się w ogrodzie. Temperatura jest nieznośna, a klimatyzowane pomieszczenia zdecydowanie za bardzo wychłodzone. Nie możemy sobie znaleźć miejsca. Wciągamy po 1 i ½ hamburgera w Shake&Shacku i… czujemy ulgę. W odróżnieniu od tego w NYC – w ogóle nie stoimy w jakiś chorych kolejkach.

Wracamy do hotelu. Krupuś napalił się na basen ale jak przeszliśmy kolejne 5-6km w dzikim upale nie mamy już na nic siły.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
maugosiam
malgorzata majchrowicz
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 45 wpisów45 16 komentarzy16 275 zdjęć275 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
23.05.2013 - 15.06.2013
 
 
02.05.2010 - 17.05.2010