Geoblog.pl    maugosiam    Podróże    Grecja (Ateny i Peloponez)    Loutraki - niebiesko jak w niebie
Zwiń mapę
2010
13
maj

Loutraki - niebiesko jak w niebie

 
Grecja
Grecja, Loutráki
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 546 km
 
Pobudka. Dziś bez mycia głowy i innych niepotrzebnych zabiegów. Lecimy na śniadanie do Everest (jakaś sieciówka, chyba widziałam ją też w wawie). Wciągamy po kanapce ze wszystkim możliwym w środku i popijamy kawą. Kawa jest rewelacyjna. Latte czekoladowe i grande cappucino znikają z głośnym siorbnięciem w 3 minutki. Znów wkurza mnie romska żebrząca mafia. Dziewczyna nie chce się ode mnie odczepić nawet po pokazaniu środkowego palca. Dżizas mam ochotę do nich strzelać! Ewidentnie widać, że w tym kraju telewizja publiczna nie pokazała słynnego dokumentu (chyba z BBC) o szkoleniach Rumunów na żebraków.
Jest pochmurno i mamy długie rękawy. Rzeczywiście dziś zapowiadali deszcze. I dobrze im tak :P bo my już stąd spadamy :)
Decydujemy się zaoszczędzić czas (w przeciwieństwie do kasy) i pojechać płatnym odcinkiem autostrady do Koryntu. Zasypiam w samochodzie i nawet nie wiem kiedy mija droga.
Korynt jest wstrętny. Wygląda jak zacofany nadbałtycki kurort. Fakt, że jest sporo deptaków, ze sklepami GUCCI i VERSACE (o których słynni projektanci pewnie nie mają bladego pojęcia ;)), ale po przejściu kilku uliczek dochodzimy do wniosku, że nic tu po nas. Krupuś wciąga jeszcze na pożegnanie jakiegoś fast fooda.
Jedziemy nad Kanał Koryncki. Ale hit! Półwysep jakby oderwał się od lądu i odpłynął sobie parę metrów! Ale wysoko! Aż czuję mrowienie jak spoglądam z mostu w dół przepaści.
Zdajemy sobie właśnie sprawę że zatoczyliśmy koło na Peloponezie. Nocować w Koryncie nie zamierzamy więc dajemy jeszcze raz szansę Loutraki (to była pierwsza miejscowość w której zatrzymaliśmy się po wyjeździe z Aten).
Już raz tu szukaliśmy noclegu i mniej więcej pamiętaliśmy ceny. Idziemy do miejsca, w którym ostatnio nie mogliśmy się za cholerę dogadać (dziadek, lat 150, na recepcji podawał mi słuchawkę w której trajkotała jakaś Greczynka niby po angielsku).
Jest dziadek! Koło niego jakaś pani, która też nic a nic nie kuma (czyli inna niż ta za słuchawki). Nawet nas to bawi. Dziadek tym razem nigdzie nie dzwoni tylko żąda paszportów. My mu na to, że najpierw niech powie ile kosztuje noc i niech pokaże pokój. Dziadek dalej swoje, że paszporty i paszporty. Dzizas - w końcu dochodzi do kalambur i wszystko staje się jasne. Dziadek pisze na małej karteczce cenę: 35E a pani szuka klucza, żeby pokazać nam pokój.
Wchodzimy na górę. Niebiesko jak w niebie: niebieskie są ściany, niebieskie futryny, niebieskie drzwi, niebieska wykładzina, niebieskie łóżka, niebieska toaletka, niebieskie kosze na śmieci, niebieskie szafki, niebieskie lustro i niebieskie obrazki. Hahahahahha: łazienka jest biała! hahahhaha. Ogólnie jest czysto i wszystko ok, ale po polsku szybko ustalamy, że muszą coś opuścić. Bierzemy za 60 za 2 noce. Dziadek oczywiście nie kuma więc Krupuś pisze mu na kartce: 2 x 30 = 60. Dziadek puszcza oko i znaczy, że jest gucio. Jeszcze tylko kalambury cz.2, żeby ustalić gdzie mamy przyprowadzić auto i dziadek dostaje upragnione paszporty :D.
Idziemy coś zjeść i na plażę. Znów grecka - czy mi się nigdy ona nie znudzi... Widać nie :). Porcja jest spokojnie na 2 osoby. Krupuś mi podżera, chociaż zapierał się, że nie jest głodny ;).
Jest gorrrąco i nie ma nawet najmniejszego podmuchu wiatru. Plaża kamienista więc trzeba się porządnie rozejrzeć za miejscówką żeby nie zdrętwieć. Rozkładamy się nad samą wodą. Krupuś już nie może i lezie do wody (zimna jak skurczybyk!). Przyznaje, że jest zimna ale nie daje za wygraną. Kręci się pomiędzy zanurzeniem od pół-łydki do pół-uda. Komedia. Ja tam mam gdzieś to zimne morze i mogę spokojnie sobie kimnąć w skwarze, ale dla Krupusia to punkt honoru wejść do wody. Nagle zerwał się wiatr i morze się pofalowało. Tym razem naczelny mors RP odpuszcza. Nie mogę w to uwierzyć ale kładzie się grzecznie koło mnie i grzeje sadełko w słońcu. Śmiać mi się chce, ale trzymam twarz. Mors nie wytrzymuje i mimo nieprzyjemnego wiatru po paru minutach znów próbuje. I tym razem się nie przełamuje, twierdząc, że dziś woda jest zdecydowanie zimniejsza niż wczoraj. Hihihihi.
Leżymy oboje grzecznie patrząc jak coraz to większe fale prawie zaczynają dosięgać naszego koca. Trzeba się zbierać.
Leżymy oboje grzecznie patrząc jak coraz to większe fale prawie zaczynają dosięgać naszego koca. Trzeba się zbierać.
Wieczorem wiatr wieje jak wściekły. Jesteśmy głodni i idziemy na miasto. W restauracjach są pustki, ale tak czy siak zamierzamy w którejś siąść. Krupuś już nawet wie co chce - kurczaka :). Przechodzimy całą promenadę i jesteśmy trochę przewiani, aż tu nagle widzimy małą mordownię, w której siedzą Grecy. Oooooo, co by to nie było - jeśli tylko coś tam jedzą (a nie piją kolorowe drinki jak w innych) to zostajemy. Jedzą! Pachnie z daleka. Zamawiamy kurczaka, sałatkę i Mythosy. Chwilę czekamy na zamówienie ale daleko tu do nudy. Wystrój knajpy świadczy że jest wiekowa, a podobieństwo obsługi, że to rodzinny interes. W TV leci Borat. Jest gwarnie i bardzo miło. Wjeżdża żarełko. Ilości są absolutnie nieprzyzwoite (na 3-4 osoby). Wytaczamy się stamtąd grubo p 22:00 i nie mamy już nawet siły na spacer (mimo, że taki był plan).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2013-05-29 10:54
Kanal Koryncki zrobil na Was wrazenie ?
 
 
maugosiam
malgorzata majchrowicz
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 45 wpisów45 16 komentarzy16 275 zdjęć275 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
23.05.2013 - 15.06.2013
 
 
02.05.2010 - 17.05.2010