Geoblog.pl    maugosiam    Podróże    Grecja (Ateny i Peloponez)    Patra c.d.
Zwiń mapę
2010
12
maj

Patra c.d.

 
Grecja
Grecja, Pátra
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 434 km
 
2010-05-11
Wczoraj położyliśmy się koło 2:00, bo nieoczekiwany dostęp do internetu w jednym miejscu naszego pokoju spowodował, że chęć podzielenia się wrażeniami (fotkami) z picasą i geoblogiem zwyciężyła. Poza tym, odkryliśmy coraz więcej kanałów w telewizji, na których do amerykańskich filmów i seriali nie robi się dubbingu, tylko daje się napisy. Nie ma jak to obejrzeć sobie SEKS W WIELKIM MIEŚCIE w oryginale :), nawet jeśli jest to 1:00 w nocy :D.
Pobudka jest brutalna, bo cerkiew, która wczoraj wydawała się atutem położenia naszego hotelu (przepiękny widok z okna) rano okazuje się przekleństwem. Od 6:00 co pół godziny dzwonią dzwony! Dosypiamy w trybie kilku pobudek do 8:30, na tym koniec.
Po wyjściu z łóżka podchodzę do okna i patrzę na wychodzące z kościoła babcie. Nagle dostrzegam wśród tłumu 2 romskie dziewczynki, które z wyuczonymi uciemiężonymi minami podchodzą do ludzi wymuszając kasę. Jak mnie to wkurza! Rozglądam się tylko z którego samochodu są obserwowane przez swojego przełożonego. Babcie oczywiście dają im po kilka euro. Dżizas, jaka niska świadomość w tym społeczeństwie! Im więcej im dadzą, tym więcej wpłynie na konta bosów tej plagi! Cykam im fotki, bo mam akurat założony teleobiektyw.
Już z rana podejmujemy decyzję, że wycieczki do Patry nie uważamy za zamkniętej i potrzebujemy jeszcze jednego dnia. Hurrrra! Zostajemy w mieście! Trzeba jeszcze tylko potargować się co do ceny następnego noclegu. Krupuś liczy na zniżkę, a ponieważ ja jestem rano totalnie niewyrobiona, idzie sam do właściciela.
Niestety cena pozostała niezmienna. Gość najpierw chwali się kilkoma własnymi domami, a potem gada, że jest kryzys w państwie i cena którą dostaliśmy już uwzględnia rabat. Akurat.... Dobraaaaaaa, nie psuje nam to drastycznie humoru i idziemy na śniadanie. Podczas śniadania układamy plan dnia.
Najpierw Uniwersytet. Mają tu kampus z prawdziwego zdarzenia. Oddzielne, autonomiczne miasteczko dla studentów, które skupia wszystkie uczelnie, cafeterię, akademiki i całe potrzebne zaplecze. To kawałek, więc jedziemy autem.
Na miejscu spotyka nas rozczarowanie. Budynki wyglądają jak budowane za komuny podstawówki. Mało tego: od czasu ich postawienia nikt nawet nie zmienił w nich śrubki. Jest brudno i wszędzie są zaśmiecone trawniki i alejki. Jemy w kantynie po kanapce i się zwijamy.
Ogólnie to oboje jesteśmy jacyś rozdrażnieni. Krupuś twierdzi, że przy kupowaniu kawy pani oszukała go na kasę. Okazuje się, że ta kasa to 0.50E ale jest to powód do jakieś dyskusji i przeliczenia kasy w portfelu ;). Ja też nie jestem dłużna i po godzinie robię awanturę, że Krupuś nie domyśla się, że mam ochotę na puszkę zimnej Coli. Fakt jest faktem, że jak już ją dostaję atmosfera robi się całkiem znośna. Hahahha.
Kolejny przystanek to most przy wejściu do zatoki korynckiej. Wjeżdżamy pod most i schodkami wdrapujemy się na górę. No jest na prawdę coś godnego uwagi. Widać inżynierski majstersztyk. Cykamy foty.
Ostatni przystanek: plaża. Wcale mi się nie chce tam jechać ale Krupuś od rana jęczy o kryształowej wodzie. No dobra, ostatecznie odeśpię sobie zarwaną cerkiewnymi dzwonkami noc.
Rzeczywiście zasypiam na plaży, a Krupuś upierając się, że to właśnie dziś woda jest najcieplejsza pławi się w niej aż do zamarznięcia :).
Wracamy do hotelu, przebieramy się (przynajmniej ja :)) i idziemy do miasta na kolację. Mamy w planach zadokować gdzieś na trochę (żebym mogła sobie na spokojnie popisać bloga). Jednak po drodze spotykamy pizzerię i cały plan bierze w łeb. Ja chcę pizze! W tym miejscu je się prawie na stojąco więc nie będzie potem gdzie zadokować. Trudno. Pizza jest świetna, a my - 2 pomysłowe dobromiry, kupujemy po bronku w supermarkecie i idziemy na ławkę na dużym placu.
Ja piszę sobie bloga, Krupuś czyta przewodniki po Grecji i robi fotki romskiej dziecięcej mafii, aż tu nagle słyszymy znajome odgłosy ateńskiej manifestacji. Nie, nie wydaje nam się. Idą! nagle w kierunku placu zmierza cała masa ludzi z megafonami, transparentami i flagami. Jesteśmy w centrum wydarzeń! Ludzi jest bardzo dużo i spójny krzyk na prawdę robi wrażenie. Jestem wściekła bo nie wzięłam aparatu. Krupuś oczywiście sobie pocyka. Wrrrrrrrrr. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Pani w supermarkecie powiedziała, że picie na ulicy jest legalne, ale kto ją tam wie... Wokół manifestacji kręci się sporo policjantów. Trochę spanikowałam, że ktoś dojrzy mojego heinekena spod torebki. Jednak nie - chyba mięli coś ważniejszego do roboty niż demoralizująca biegające tam dzieciaki baba ;).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
maugosiam
malgorzata majchrowicz
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 45 wpisów45 16 komentarzy16 275 zdjęć275 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
23.05.2013 - 15.06.2013
 
 
02.05.2010 - 17.05.2010