Geoblog.pl    maugosiam    Podróże    Grecja (Ateny i Peloponez)    Na północy mają cieplej :)
Zwiń mapę
2010
09
maj

Na północy mają cieplej :)

 
Grecja
Grecja, Katákolo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 358 km
 
Noc ciągnie się w nieskończoność. Spać się nie da, bo jest straszna wichura. Jest zimno i marzę, żeby stąd zniknąć. Krupuś chrapie w najlepsze (jak to on - niech nawet kule armatnie hulają nad jego głową to on będzie spał jak zabity, a rano zakomunikuje światu, że on też w ogóle nie spał).
Już nawet udaje mi się zasnąć (jest już jasno) a tu nagle jakiś zegar na ulicy zaczyna wybijać godzinę. Liczę, liczę - 6 razy. Jest 6:00 rano! za chwilę jakaś dziwaczna melodyjka i nie mogę uwierzyć własnym uszom: odgłosy prawosławnej mszy jakby zza ściany! Jakiś pop śpiewa coś przez megafon kompletnie nie domyślając się, że normalni ludzie o tej porze śpią. Szczyt bezczelności. Ile te prawosławne msze trwają? Mija godzina a on dalej wyśpiewuje. Może on kilka mszy pod rząd odprawia... To wybija mnie ze snu w sposób nieodwracalny.
Wiatr wieje już słabiej ale dalej jest zimno. Zwijamy warsztat - nie zostaniemy tu ani minuty. W pośpiechu pakujemy walizki. Pierwszy raz odkąd jestem w Grecji nie umyłam rano głowy. No cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze :).
Najpierw na GPSie ustawiamy Kyparissę. Krupuś ma nadzieję tam zostać. Ja absolutnie nie. Zatrzymać się to i owszem. Coś zjeść - proszę bardzo, ale uciekamy jak najdalej tej depresyjnej Messiny. Dobrze zrobili, że w wielu przewodnikach w ogóle pomijają tą krainę geograficzną.
W Kyparissie zatrzymujemy się na śniadanie. Trafiamy akurat na wyścigi rowerowe dzieciaków w różnym wieku. Akurat startują takie maluszki, co jeżdżą BALBINKAMI na 3 kółkach. Komedia. Niektóre muszą być popychane przez rodziców, niektóre do tego stopnia nie kumają co się dzieje, że patrzą nie przed siebie, tylko do tyłu na mamę i tym sposobem najeżdżają konkurentów. Cykamy im foty i zamawiamy w barze kanapki. Są świetne, tylko dlaczego oni do wszystkiego dodają frytki. O 11:00 rano chleb z frytkami...
Schodzimy jeszcze do portu i załapujemy się na rytuał wodowania łodzi. Tradycyjnie cykamy foty.
Jedziemy dalej. Ja upieram się na Pyrgos, chociaż to dość daleko. Wolę pojechać dalej i spać gdzieś 2 czy 3 noce niż następnego dnia znów szukać noclegu. Już tłumaczę dlaczego. Otóż sprawa jest dość banalna: jest sens rozpakowywać walizki i można ubrać się wieczorem do miasta w niewymiętoloną sukienkę. Krupuś tego nie pojmuje ale finalnie ulega i jedziemy do Pyrgos.
Krajobraz za oknami auta ulega diametralnej zmianie. Jest nizinnie, wręcz płasko. Góry widać tylko z daleka. Gaje oliwne, są i owszem, ale drzewa ustawione w tej samej płaszczyźnie to już nie to samo. Droga jest monotonna, ale w końcu jesteśmy na miejscu.
A! zapomniałabym o zabawnej scenie. W trakcie jazdy postanowiliśmy zrobić sobie przerwę i odbić na plażę. W małej wiosce wyskakuje nam przed samochód grecki dziadek. Ledwo idzie i podpiera się laską. Zatrzymujemy się. O co mu chodzi? Dziadek nieskrępowanie otwiera sobie tylnie drzwi i wsiada. My obracamy się o 180 stopni i pytającym wzrokiem na niego. Dziadek laską pokazuje nam drogę i krzyczy: "Eeeee". My: No dobra, jak Eeeee to jedziemy. Przejechaliśmy kilkaset metrów i widzimy kolejną wioskę (jakby większą, bo jest kilka barów). Wtedy dziadek krzyczy: Eeeeee i zdziela mnie laską po ramieniu. Krupuś daje po hamulcach. Dziadek wysiada, trzaska drzwiami i macha nam na pożegnanie. W lusterku widzimy już jak wita się kumplami z jakieś kafejki. Ryknęliśmy śmiechem.
Pygros - miasto duże - znów przypomina amerykańskie przedmieścia. Szeroka ulica przez środek i po bokach zaparkowane japońskie pickupy. Jak się okazuje do morza jest stąd kawałek i trzeba obrać jakiś punkt w okolicy. Decydujemy wspólnie, że będzie to Katakolo.
Docieramy tam w porze obiadowej i najpierw postanawiamy coś chrupnąć. Parkujemy auto w nasłonecznionym miejscu i szukamy jakieś mordowni z kebapami (wiadomo, kto jest inicjatorem). Ja znów jem sałatkę (jest średnia, bo pomidory jakby nie greckie). Krupuś zadowolony ze swojego pita gyros, czy jak to tam zwą.
Najzabawniejsze są sceny zamawiania. Mało tu angielskich napisów, więc znów kłaniają się wzorki matematyczne z deltami i sigmami. Krupusia to wkurza jak nic na świecie. Jego mina na wieść, że "tu znów nie mają angielskiego menu" jest warta milion dolarów. Łagodzę jego frustrację paroma tłumaczeniami (z racji tego, że uważałam na matematyce i znam cyrylicę :P).
Zaczynamy poszukiwania noclegu. Praktycznie nie ma ogłoszeń o pokojach. Trafiamy na hotel za 40E. Jest w sumie jedyny. Nie dajemy za wygraną i jedziemy do kolejnej miejscowości. Agios Andreas (jak stacja metra w Athenach). Też ogłoszeń nie jest za dużo.
Jest nadzieja: Villa Georgina. Jak do niej trafiamy otwiera nam elegancja pani ubrana na czarno a w tle (przedpokój czy salon, trudno powiedzieć) ma morze świeczek. Okazuje się, że zmarł jej ktoś z rodziny i pensjonat zamknęli na tydzień. Dzizas - dobrze że nie dojrzałam w tym półmroku żadnego katafalku, bo bym miała traumę do końca życia.
W końcu trafiamy na ogłoszenie, gdzie nie możemy znaleźć właścicieli posesji. Wszystko z zewnątrz wygląda super. Spodziewany się wysokiej ceny ale i tak szukamy kogoś w ogrodzie. Są! Przemiła pani mówi, że oprócz greckiego zna tylko niemiecki. Zaczynamy gadać po niemiecku. Jest komicznie, bo akurat dni tygodnia i liczb jakoś nigdy nie mogłam zakumać. W końcu okazuje się, że za 35E jest coś do wzięcia. Oglądamy pokój. Super! Bierzemy! Krupuś jednak ma jakieś "ale" i pyta panią, czy nie ma pokoju z widokiem na morze. Chce mi się śmiać, ale pani w tym momencie mówi, że na za godzinę może go posprzątać (tego to kompletnie nie skumałam, ale zostało mi to później przetłumaczone dość dosadnie hahahhaa).
Okazało się, że od plaży dzieli nas kilkanaście metrów. Poszliśmy się poopalać, a jak wróciliśmy pokoik był już redi :).
Jest pięknie. Mamy super taras, skąd krajobraz przypomina sceny z filmu "w słońcu Toskanii". Oglądamy zachód słońca i słuchamy jak śpiewają ptaki.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
maugosiam
malgorzata majchrowicz
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 45 wpisów45 16 komentarzy16 275 zdjęć275 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
23.05.2013 - 15.06.2013
 
 
02.05.2010 - 17.05.2010